dzisiejszy dzień był zielony.
za sprawą deszczu zieleń dominuje za oknem.
popołudnie a właściwie wieczór zdominował temat zielonej herbaty.
dziś było więcej magii.
najbardziej niesamowicie wyglądało jeszcze przed wszystkimi atrakcjami gdy Pan wykonujący całą ceremonię "trenował na sucho".
wszyscy zbierali się w sali przed wykładem (najpierw był wykład na temat, potem w mniejszych grupach oglądaliśmy ceremonię), głośno, ludzie gadają, chodzą, moszczą się w siedzeniach, jeszcze jakieś poprawki techniczne itp a tam w dłoniach mimo że puste widać było czarkę, widać było chusteczkę (której nazwa mi umknęła) ...
każdy gest na miejscu.
miałam wrażenie że wokół tego człowieka jest cisza.
niesamowity widok.
.....
i wszędzie kwitną lipy..
i też na zielono.
i kolacja w ulubionej zielonej miseczce też bardzo zielona :)
Uwielbiam zieloną herbatę, jednak nie japońską tylko liściastą chińską.
OdpowiedzUsuńJednak ceremonia ma w sobie coś bajecznego.
Kiedyś na konfrontacjach filmowych (wieki temu) pokazywano film. Jednak nikt tego nie mógł wytrzymać. Nasze cywilizacje są diametralnie różne.
Moja córka od października ma się doskonalić w japońskim w Tokio przez półtora roku. Trochę tego orientu mi za dużo. Jednak kultura i sztuka jak najbardziej.
tak to się zgadza, cywilizacje są kompletnie różne...
Usuńchyba po części w każdej z nich się znajduję. czasem trzeba mi pośpiechu czasem wręcz gorącego rytmu a czasem totalnego wyciszenia.
a herbatę, jeśli mówimy o zielonej, póki co najbardziej lubię japońską liściastą. sencha fukuyu. choć przyznać muszę - matcha mi bardzo smakowała.
tak ostatecznie chętnie bym zmiksowała trochę z każdego zakątka ziemi dla siebie w doskonałą całość. pośpiech i rytm wtedy kiedy trzeba, spokój ceremoniał w odpowiednim czasie.