sobota, 26 kwietnia 2014

181.



Weszłam do ogródka by najpierw zrobić kilka fotek a potem posprzątać bo chwasty szaleją. Usłyszałam szelest przywianej siatki. Dziwnie szeleściła. Intensywnie. To było spotkanie w cztery oczy (no może nie dokładnie cztery ... raczej w siedem ócz. jeżowe dwa + moje dwa + dwa okularowe + oko aparatu)

siatka szeleściła jeżem


jeżu się spłoszył i schował się nosem w siatce, zaczął fukać, mruczeć, sapać, pomyślałam że się tam biedak udusi więc delikatnie wysypałam go z pułapki


jak kulka przestała się denerwować to najpierw zobaczyłam nos


a potem nawet brzuch i łapki  
wysypany z siatki wylądował na boku, potrzebna była gimnastyka by stanąć na nogach




Na koniec podparł brodę na gałęzi hortensji i przez jakiś czas się na mnie gapił. Potem poszedł sobie do sąsiedzkiego ogródka przeciskając się, jak jakiś kot, pod widoczną w tle siatką.